piątek, 31 sierpnia 2007

Początki...



Dawno, dawno temu, (dokładnie
jakieś 2 miesiące wstecz) nabyłem na targu w bardzo okazyjnej
cenie ("dwie dychy?! Biorę!") obudowę komputerową typu Big Tower. Podobne sztuki widywałem dość często, lecz były to nic nie warte buble:) Z zewnątrz wyglądała zwyczajnie - kremowy prostopadłościan, z przodu drzwiczki...
Zestawienie z moją dawną obudową (oh, f*ck! Ale klofta!)
.

Czemu tak napaliłem się na tę budę? Bynajmniej nie zachwyciła mnie jej (dołączona jako gratis) zawartość (no, może oprócz ważącego przeszło 2kg zasilacza!).
Najbardziej urzekł mnie jej szkielet wewnętrzny - solidna rama z grubej na co najmniej 1mm blachy kwasówki... Taa... Po wywaleniu z budy wszystkich urządzeń ważyła 12kg:)












Jednak zanim zabrałem się do "działania" (pierwszy miesiąc po zakupie budy niewiele miał wspólnego z działaniem) musiałem obudowę nieco odświeżyć. Po wytrząśnięciu z jej dna warstwy błota wyszorowałem ją w brodziku. Czysta wygląda zdecydowanie lepiej.
Blaszunia cyc malina!

Złota myśl na dziś brzmi: Nie każdy handlarz, co tanio opyla, zamierza zrobić z ciebie debila:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz