czwartek, 28 sierpnia 2008

"krok ku lepszemu wyglądaniu"


Znowu szpachling... ale po kolei:
Gdy wyszlifowałem panel po drugim szpachlowaniu (z włóknem szklanym) okazało się, że zostało sporo maleńkich dziurek... Zmuszony byłem do kupienia zwykłej, drobnej szpachlówki. Prysnąłem lakierem podkładowym by zwiększyć przyczepność kolejnej warstwy i zabrałem się do zalepiania:) Niestety muszę w tym miejscu skrytykować produkt firmy Mikrol - tubka z utwardzaczem jest beznadziejna! Sztywna, a do tego ma za duży otwór, więc bardzo trudno wycisnąć pożądaną ilość - nigdy nie wiadomo, czy wyleci drobinka czy wielki czerwony stolec.

Niemniej jednak szpachlówka bez włókna schnie powoluśku i można naprawdę dokładnie nią operować. Do zalepiania dziur jest idealna. Do jej wygładzenia trzeba się zaopatrzyć w papier ścierny 100 -150 a wykończyć najlepiej 220-320.
Szlifowanie wstępne jest co najmniej mozolne - zbawieniem jest szlifierka oscylacyjna:

Po użyciu papieru ściernego 320 powiem jedno - ten panel w swoim plastikowym życiu nie był jeszcze taki gładziutki:)
Pora na malowanie resztką podkładu. Oczywiście jak każdą farbę w sprayu warto go trochę podgrzać zanurzając w ciepłej wodzie.

Od lakiernika dowiedziałem się że: malujemy płynnymi ruchami zaczynając od krawędzi blisko siebie, stopniowo się przesuwając ku krawędzi najdalej od nas (mgła zasychająca w powietrzu nie osiada na już pomalowanej powierzchni - mamy idealną gładź); lepiej kłaść kilka cienkich warstw niż jedną grubą (unikniemy zacieków); gdy na powierzchnie coś kapnie, zabrudzi się, itp. poprawiamy PO wyschnięciu farby, choćby bardzo korciło.

czwartek, 7 sierpnia 2008

modyfikowanie panelu - cionk dalszy

Działam! W ruch poszły:
  1. żywica epoksydowa
  2. rura PCV około 14cm średnicy (większa niż otwór)
  3. szpachlówka z włóknem szklanym (2 x 200g starczy swobodnie)
  4. papiery ścierne 60, 120
  5. piłka do metalu (użyta do plastiku)
  6. opalarka (najtańsza z marketu...)
  7. w trójkątne dziury nad "wylotem" panelu wypadałoby wstawić jakiś plastik
Żywica niestety wolnoschnąca, więc żeby porządnie wyschło trzeba czekać cały dzień...
Ale po kolei:


Najpierw obcinamy plasterek rury, opalarką zmiękczamy i dopasowujemy do panelu. Gdy stwardnieje haratamy tą rzecz oraz panel papierem ściernym (żywica lepiej złapie). No i kleimy:

Dobrze jest rozłożyć klejenie w czasie - po jednym elemencie (naprawdę nie tak łatwo opanować te wyciekające, lepkie, śmierdzące gluty). Warto co jakiś czas sprawdzić czy coś nam nie zjechało albo nie spłynęło (żywica tylko na to czeka!).
Gdy już wszystko wyschnie (czyt. co najmniej nazajutrz) szlifujemy lekko żywicę i można szpachlować:) Teraz już będzie z górki... Nakładamy szpachlówkę po trochu starając się mocno docisnąć ją do podłoża. Nie czaimy się zbytnio "gdzie by teraz nałożyć...?" bo szpachla momentalnie zastyga.
A, zapomniałem! Szpachlujemy POZA DOMEM - śmierdzi straszliwie.
Pierwsza warstwa szpachlówki nie powinna być grubsza niż 2 cm w najszerszym miejscu - po wyszlifowaniu (papier 60) i tak będą dziurki i inne niedoskonałości... Druga warstwa jest wykończeniowa.
Przy okazji: szpachlówka bez włókna szklanego tutaj się nie nadaje, może pękać przy grubych warstwach - ta z włóknem pozwala na więcej (można praktycznie z niej rzeźbić).

A tu ciekawostka: ostatnie zdjęcie przedstawia opakowanie czegoś, co myślałem że jest taśmą dwustronnie klejącą ale okazało się być czymś o nazwie OBOTÓLNY LEPKI ŚZIAGACZKA.