Szybkie bliźniaki oferują średnio 110 MB/s transferu danych, przy czym w większości przypadków prędkość nie schodzi poniżej 100 MB/s. Maksymalna wartość zależy w dużej mierze od zapełnienia dysku i szczęścia, niemniej barierą raczej nie do przekroczenia było 150 MB/s. Czasy dostępu niewiele się różnią od pojedynczego dysku.
Wykres jest na pewno mniej dynamiczny - dla jakiejkolwiek próbki transfer wynosił około 160 MB/s. Czyli już mamy przekroczony próg możliwości macierzy RAID0 dwóch dysków talerzowych. Dalej jest tylko lepiej; odczyt/zapis maksymalny to aż 207 MB/s, z tym że osiągnięcie takich wartości w codziennej pracy graniczy niemal z cudem. Widzimy krótkie piki na początku i końcu testu. Czas dostępu to wg mnie największa zaleta SSD. Jest on niemal 80 (tak, osiemdziesiąt) razy krótszy niż czas dostępu do danych na macierzy RAID0 z dwóch talerzówek! w dodatku jest on zawsze identyczny - w dyskach talerzowych wszystko zależy od aktualnego położenia głowicy. Wadą niestety póki co jest bardzo mała pojemność i wysoka cena za gigabajt.
Przesiadka z RAID0 na SSD nie jest tak zupełnie bez sensu, jeśli chodzi o wydajność. Niestety, chcąc mieć komfortową przestrzeń dyskową w tej technologii (320GB), trzeba się liczyć z wydatkiem około tysiąca złotych - kupując dwa dyski talerzowe po 160 GB zapłacimy około 400 zł. (porównanie z pojedynczym talerzowym nie ma sensu, gdyż jego wydajność jest o wiele niższa niż SSD). Zatem cena za gigabajt pamięci SSD jest aż o 250% wyższa niż połączenie tradycyjnych dysków w RAID0. Zysk wydajności to zaś niecałe 100%.
Jaki z tego wniosek? Trzeba postawić RAID0 na dwóch mniejszych i tańszych dyskach SSD!