środa, 28 stycznia 2009

;)


Co tu ukrywać, zmieniłem nieco plany odnośnie pokrywy i poskutkowało to efektem ... widocznym:) Wiejski tribalowy szablon poszedł na śmietnik, zamiast niego wyciąłem z tektury małe szablony-wzorce, specjalne do robienia płomieni. Tak nawiasem, sposób ten podpatrzyłem oglądając pewien program, w którym spece od tuningu samochodów malowali na masce auta takie ładne, zgrabne płomyczki.
Ale po kolei.
Straszny tribalowy wzór zamalowałem z powrotem na biało, wygładziłem pastą polerską, i porobiłem z tektury wzorce:

Potem szybka próba na kawałku płyty (jak mam coś zepsuć, to wolę się przygotować psychicznie:)) i wreszcie - chwila prawdy. Okazało się, że płomyczki wychodzą mi niemal tak zgrabne jak panom tuningowcom; teraz widoczne stały się świetne właściwości farby akrylowej - zastyga praktycznie od razu, pięknie kryje, a gdy coś nie wyjdzie, można to zmazać maleńką kropelką rozpuszczalnika.

Od razu po malowaniu można było lakierować. Dwie warstwy powinny wystarczyć.
Szkoda tylko, że na zdjęciach czerwona farba wydaje się strasznie jaskrawa i jakaś różowa... Niestety, tak to jest z perłowym połyskiem:)
Po wyschnięciu założyłem pokrywę obudowy na szkielet, i cóż... kolor panelu nijak ma się do koloru płomieni. Panel jest ceglasty, obudowa żywo czerwona. trzeba będzie poprawić panel.
I obowiązkowo zamalować to białe "coś" na górnej krawędzi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz