Gdy wszystko było już gotowe, położyłem na wszystkich elementach ostatnią, wykończeniową warstwę bezbarwnego lakieru. Wyszła kompletna katastrofa... nie wiedzieć czemu lakier zwarzył mi się, popękał... Zupełnie jakbym malował coś tłustego... A oto rezultat:
Spękania sięgają białego tła płomieni, więc żeby to wszystko wyrównać musiałbym zedrzeć wszystko prawie do gołej blachy:-P
Co jest w tym najdziwniejsze? Akrylowy lakier miał prawo zwarzyć się na powierzchni białej, ftalowo-olejnej emalii, gdyby ona nie zdążyła wyschnąć. Ale lakier zwarzył się na farbie czerwonej, którą normalnie można wręcz rozpuścić w lakierze, bo też jest akrylowa! Zgłupiałem...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz